Cel prosty, bo schronisko na Szczelińcu. Ale trasy tam prowadzące o tej porze roku fantastyczne.
Błędne skały. Jedno z nas bywało
tutaj wielokrotnie, ale tak samo za każdym razem cieszy. Tylko im człowiek
starszy to ten „labirynt” jakby krótszy. Przeciskanie się między skałami z
plecakiem to nie lada gratka. Zabierzcie tutaj dzieci, będą miały ubaw po
pachy.
Samo schronisko zrobiło na nas
bardzo dobre wrażenie. Zarówno budynek, położenie, obsługa, ogólny klimat. I
czyściutko. Nawet Kamil Durczok nie miał by kogo opierdolić za bajzel. No i
grzaniec, nie jakiś tam podgrzewany sikacz w mikrofalówce tylko gorący, miodowo
korzenny napój bogów. Przy zimnym wietrze bardzo wskazany.
No i wreszcie udało nam się wstać
o świcie, żeby uwiecznić wschód aparatem. Ale krótka to była radość, bo
uświadomiliśmy sobie, że wschód słońca po przestawieniu godzin wcale szału nie
robi. Ot co, zwykła pora, jak zwykła, codzienna pora do pracy…
Zielony szlak prowadzący przez Łężyckie Skałki, przechodzący
w niebieski, w stronę Kudowy okazał się bardzo zróżnicowany. Co kilkaset metrów
inna scenografia. Białe skały w lesie, ogromna łąka z głazami, mroczne lasy w
jesiennej mgle, świątynia buddyjska w Darnkowie (gompa), do tego ukształtowanie
terenu z licznymi podejściami, rzeczkami, wąwozami. Ścieżka prowadzi również
przez ogrodzony sad starych odmian jabłek, wiśni, gruszek, śliwek itp. Mimo, że
sad jest własnością tutejszej „gminy” można śmiało zagryzać owoce. Sad ma na
celu hodowlę tylko starych odmian drzew owocowych, tych najbardziej odpornych
na szkodnika i warunki atmosferyczne. A część pierwotnych sadzonek pochodzi z
okresu wojennego, z okolicznych gospodarstw. Na tych terenach niemiec pozbył
się ludzi, ale drzewa w gospodarstwach zostały… (pewien miejscowy jegomość spotkany
w sadzie dostarczał nam tych historii na bieżąco). Tyle opowieści, wróćmy do rzeczywistości...
0 komentarze:
Prześlij komentarz